Czy wiesz już o kim mowa? Jeśli nie, jak najszybciej powinieneś nadrobić zaległości, ponieważ social engineering, czyli zjawisko polegające na wkradaniu się w miejsca zabronione, staje się coraz powszechniejsze. Jakie ma to znaczenie dla organizatora wydarzeń? Sęk w tym, że ogromne!
Wymierne korzyści
Pewien mężczyzna w Stanach Zjednoczonych przez kilka miesięcy udawał sierżanta w bazie wojskowej. Miał zapewniony nocleg, wyżywienie, rozrywki… Inny, pracownik korporacji, został wyrzucony z firmy za kradzież. Dzięki temu, że zachował firmowy uniform, po pewnym czasie mógł udawać pracownika i kraść ponownie. Jeśli te dwa przykłady nie przekonały Cię do tego, jak łatwo jest oszukać społeczeństwo, przypadek Frédérica Pierre’a Bourdin – oszusta wykorzystującego co najmniej pięćset różnych tożsamości – powinien załatwić sprawę.
Kusząca rozrywka
Oszukiwanie dla korzyści bytowych to jednak nie wszystko. Social engineering powoli staje się specyficznym rodzajem rozrywki. Przebywanie w miejscach elitarnych, zabronionych czy po prostu wyjątkowych bywa kuszące. Podczas siedmioletniej pracy przy organizacji wydarzeń przekonaliśmy się o tym wystarczająco dobrze.
Podczas wydarzeń
Najczęstszy typ intruzów na wydarzeniach to w miarę niegroźne, aczkolwiek silne w swojej liczebności „leśne dziadki”. O kim mowa? Ten funkcjonujący od lat w naszej branży termin definiuje osoby wykorzystujące fakt, iż w danym miejscu można otrzymać coś za darmo. Długopisy, kalendarze, posiłki… Nic nie umknie uwadze prawdziwego leśnego dziadka.
Niestety, zmasowany atak na catering może doprowadzić do wyraźnego spadku jakości Twojego wydarzenia. Nieprzewidziane i niepowstrzymane interwencje leśnych dziadków sprawią, że zabraknie posiłków dla naprawdę zainteresowanych tematem uczestników eventu.
Typy leśnych dziadków to najczęściej:
- duch – przenika strukturę obiektu, będąc niezauważonym. Skrzętnie ukrywając brak identyfikatora, nie rzuca się w oczy i nie odróżnia od tłumu. Niemalże możesz pomylić go z uczestnikiem... tylko po co uczestnikowi dwie torby tekstylne?
- dziennikarz – ten typ to mistrz socjotechniki. Nie próbuje przenikać do głębszych stref obiektu konferencyjnego niczym złodziej, lecz podchodzi do stanowiska recepcyjnego i nawiązuje kontakt z hostessami, przedstawiając się jako przedstawiciel mediów. Czasami zdarza się, że na hostessie robi to wrażenie, a przez grzeczność nie pyta o jakie „media” chodzi. Podczas swojej pracy spotkaliśmy takich „dziennikarzy” nawet z poziomu advanced. Posługiwali się oni wizytówkami z logo nieistniejących czasopism. Aż dziw, ile trudu można sobie zadać, by wynieść torbę ciastek i napić się kawy z ekspresu...
- drabiniarz – mówią, że z drabiną wejdziesz wszędzie. W Internecie nie brakuje dowodów, że to prawda. Wystarczy założyć kamizelkę odblaskową, czapkę umazaną białą farbą, a na ramieniu nieść drabinę. Jest to bardzo przekonujący kamuflaż, bo nie wzbudza podejrzeń. Dodatkowo, organizator zazwyczaj nie zna wszystkich pracowników obiektu, a weryfikacja takiej osoby wymaga czasu, którego podczas eventu brakuje. Niestety, jest to strategia na tyle skuteczna, że zniweczy ją wyłącznie ścisła kontrola osób wchodzących na teren wydarzenia, co nie zawsze jest możliwe.
Sposób na intruza
W jaki sposób zapobiec powyższym sytuacjom? Przede wszystkim uczestnicy wydarzenia powinni otrzymać identyfikatory. Jeśli planujesz catering, dostęp do niego powinien być limitowany i weryfikowany. Najlepszą metodą jest systemowa identyfikacja uczestników konferencji jaką oferuje system rejestracji na szkolenia. Dzięki niemu niewielkim kosztem będziesz mógł zweryfikować prawa dostępu uczestników do wybranych stref, zapobiegniesz nielimitowanej dystrybucji dóbr i nie dopuścisz do sytuacji, w której intruz będzie bezkarnie przemieszczał się po Twoim obiekcie.
Jakie są wasze doświadczenia w temacie intruzów na eventach?
Łukasz Krawczuk